
Białogóra 2011
Z punktu widzenia zasad kynologii jesteśmy hodowlą. Z psiego punktu widzenia niewielkim stadem. Z punktu widzenia gatunku „człowieków” – po prostu rodziną. Mieszkamy sobie w domku na wsi pod Trzebnicą na Dolnym śląsku. Wprowadziliśmy się tu w naszą noc poślubną. Od początku wiadomo było, że te puste pomieszczenia potrzebują więcej życia. Jedną z pierwszych decyzji było: Kupujemy psa! Wybór padł na border collie. Dwukrotnie pojechaliśmy do naszych ukochanych hodowców – Ani i Andrzeja, by poznać bliżej tę rasę. Po trzeciej wizycie wracaliśmy już z małą Arią. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Choć od razu podejrzewaliśmy, że łatwo nie będzie. Aria okazała się wielkim wyzwaniem. Wciąż je podejmujemy. Nie zamienilibyśmy jej jednak na żadnego innego psa. Dzięki niej jesteśmy lepszymi ludźmi. Rok po tym, jak Aria zamieszkała pod naszym dachem w pobliżu naszego nieogrodzonego wówczas domku pojawił się dziwny stwór o wyglądzie przypominającym trochę psa, trochę lisa. Nawet z daleka wyglądał jak przysłowiowe siedem nieszczęść. Ciężko było się do niego zbliżyć. Aż pewnego dnia on zbliżył się do nas. Dalej potoczyło się jak w filmie. Delikatnie krok po kroku udało się zbudować cieniutką nić zaufania do człowieka, który musiał go kiedyś mocno skrzywdzić. I tak trafił do nas Bordek. Zaopiekowaliśmy się nim a ostatecznie przy pomocy procedury adopcyjnej z udziałem gminy trafił do nas na stałe. Dziś jest równoprawnym członkiem naszej rodziny. Wydaje się nam, że jest szczęśliwy. Z każdym dniem odkrywa przed nami nowe umiejętności. W czerwcu 2011 roku nasza Aria urodziła 5 czarno-białych szczeniaków. Jedyna suczka z tego miotu została u nas. Lilu jest dokładnie taka, jak sobie wymarzyliśmy – lekka, mała, szybka, wrażliwa, mądra. Idealnie pasuje do naszej rodziny.